wtorek, 1 listopada 2016

Treat or trick


Październik zawsze kojarzył mi się z kolorowymi drzewami, opadającymi liśćmi, kałużami na drodze, z kupnem cieplejszych ubrań i butów na zimę, z rozpoczynającym się rokiem akademickim.
Październik jest miesiącem, który poprzedza najbardziej nielubiany przeze mnie listopad.
W USA październik kojarzy się tylko z jednym - HALLOWEEN!!!

Przez całe 31 dni można zobaczyć szał w jaki wpadają ludzie, próbując "najstraszniej" przyozdobić swój dom i podwórka.
Nie lubię tego "święta". Nie znajduję przyjemności w baniu się, w straszeniu, w patrzeniu na czarownice i nagrobki wystawione przed dom. Nie podobają mi się przebrania ludzi bawiących się w klubach, na ulicach miast, uczestniczących w halloweenowych paradach.
Nie da się jednak przejść koło tego obojętnie. Jest to tak mocno zakorzenione w kulturę amerykańską, że chcąc - nie chcąc, uczestniczy się w całych wydarzeniach.
Najsmutniejsze jest jednak to, że, podobnie jak przyozdabia się ulice w duchy i dynie czekając na Halloween, za miesiąc pojawią się dekoracje bożonarodzeniowe.
Ani w pierwszym, ani w drugim przypadku nie wiedząc co świętują...

Postanowiłam, że będąc w Stanach, spróbuję wszystkiego dotknąć, poczuć, przeżyć, spróbować poznać ich kulturę.
Gdy spytałam dzieci, dlaczego obchodzą Halloween, odpowiedziały, że to zabawne i że dostają bardzo dużo cukierków tego dnia.
Pomyślałam: OK! Zobaczymy. I mocno się zdziwiłam widząc całe mnóstwo dzieci z rodzicami oraz nastolatków chodzących w kostiumach po ulicy i pukających do drzwi sąsiadów po "treat or trick".
Nikogo nie dziwi spotkanie na ulicy wiedźmy, ducha, zombie, księżniczek, czarownic, Harrego Pottera, czy kreskówkowych bohaterów.
Jest to na tyle "huczne święto", że oprócz cukierków można dostać pizzę, wino/piwo, jakąś przekąskę!
W ciągu dwóch godzin, moja trójka dzieci zebrała ok. 600 cukierków. I tak, jak w niektórych domach je się je przez cały rok, tak w moim następuje wielkie liczenie słodyczy w salonie, po czym jest tzw. "switch-switch" - dzieci zatrzymują tylko część słodkości, a pozostałe oddają rodzicom w zamian za zabawki.
Nie powiem, że nie bawiłam się dobrze wczoraj. Było to zupełnie coś nowego, coś, czego w Polsce nie ma. Typowo "amerykańskie". Nie powiem, że nie uśmiałam się patrząc na moje dzieci, które z podekscytowaniem biegały od domu do domu wołając na zmianę "treat or trick" albo "happy halloween". Nie powiem, że nie cieszyłam się, gdy i ja dostałam całą masę słodyczy (kto by się nie cieszył??!!).
Jednak... nie chciałabym, by moje dziecko przebierało się za czarownicę...
Teraz czas na spakowanie upiorów do pudeł, włożenie na strych i zainstalowanie światełek bożonarodzeniowych.
Nikt tu nie pamięta, że dzisiaj 1 listopada.

Kto ma odwagę poniżej zdjęcia + filmik :)





















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz