wtorek, 31 maja 2016

Orientation + pierwsze dni u rodziny


Trochę się dużo tego zebrało, jak na jeden post, więc będzie w wielkim skrócie... :)

Lot do Nowego Jorku okazał się nie tak straszny, jak to sobie wyobrażałam. Przerażało mnie 9 godzin siedzenia w jednym miejscu, ale linie lotnicze zapewniały dostęp do filmów, seriali, muzyki, a dodatkowo leciałam z dwiema dziewczynami, więc dałam radę.

Lotnisko JFK generalnie odbiega od wszelkich moich wyobrażeń o lotnisku w Nowym Jorku. Marzyłam zobaczyć wielki budynek z mnóstwem wejść, wyjść, stacji, pomieszczeń... e.ct. Zobaczyłam całkiem zwyczajne miejsce, które niczym nie wyróżnia się na tle innych lotnisk.

Stamtąd pojechaliśmy do Tarrytown (miasteczko pod Nowym Jorkiem) do Double Tree Hilton, żeby przez 3 dni wynudzić się na maksa.... Wprawdzie "orientation" prowadziła kobieta z werwą i ton jej głosu sprawiał, że nie dało się zasnąć (chwała jej za to!), ale siedzenie w jednym miejscu przez cały dzień nie należy do przyjemności.
Plusem tego szkolenia jest poznanie innych au pair z całego świata (na moim orientation było niespełna 90 dziewczyn, m.in. z Nowej Zelandii, Jamajki, Niemiec, Brazylii, Panamy, Kolumbii, Włoch, Kanady, Korei, Chin... Polski :D )

W czwartek wieczorem pojechaliśmy ze stacji w Stamford CT do Waszyngtonu,DC gdzie miałam po raz pierwszy zobaczyć moją rodzinę goszczącą. Na stacji czekała na mnie tylko "host mom", która uściskała mnie na powitanie, pomogła nieść walizki, pokazała Waszyngton nocą i zawiozła do domu.
Ponieważ było późno w nocy i dzieci spały, to usiedliśmy na tarasie z butelką piwa w ręku i pogadaliśmy chwilę.
Wierzcie bądź nie, ale od pierwszych chwil poczułam się tam nie jak "niania", "au pair", "pomoc domowa", ale jak członek rodziny. Czułam, że są bardzo otwarci, pomocni i wyrozumiali i że nie stawiają barier pomiędzy mną a nimi.

Następnego dnia poznałam dzieci, ich szkołę, okolicę - i prawie nic z tego nie zapamiętałam :D
W weekend zabrali mnie na plażę nad oceanem atlantyckim. Tam też mogłam poznać rodzinę mojego hosta - którzy są niesamowicie "ciepli".
30.05 - Memorial Day - wszyscy w domu, więc mogłam ogarnąć jazdę samochodem, jeszcze raz najbliższą okolicę, sklep, metro, szkołę.
31.05 - my first day!! :D I opórcz tego, ze pies zjadł prawie cały obiad, który ugotowałam dzieciom i porwałam najmłodszej dziewczynce sukienkę to było całkiem spoko :D


Jak to powtarzała mi poprzednia au pair - "don't push yourself" - więc tego się trzymam :D

czwartek, 5 maja 2016

Jak zostać au pair w 10 krokach

Nadal nie mogę w to uwierzyć, ze za 2 tygodnie będę w Nowym Jorku!
Ten post jednak będzie o tym, co i jak zrobić, by tam się znaleźć :)

Jak zostać au pair w 10 krokach.

0 - wiek 18-26 lat (a więc do dnia 27. urodzin można wylecieć), komunikatywna znajomość języka angielskiego (bez tego ani rusz, bo musicie uzupełnić aplikację w języku angielskim, dogadać się z rodzinami, porozmawiać z konsulem i funkcjonować w USA), prawo jazdy (są one obowiązkowe, ponieważ większość rodzin chce, by au pair zawoziły/przywoziły dzieci ze szkoły i zajęć.

1 - wybór agencji. Trochę ich jest i wybór jednej zależy tylko i wyłącznie od tego, czego oczekujecie. Jedne agencje są droższe, inne tańsze, jedne mają ubezpieczenie rozszerzone w cenie, inne nie, jedne mają większą pulę host families, inne mniejszą, jedną istnieją krócej na rynku, inne dłużej. Dlatego ja bardzo mocno polecam, by przejść się na spotkania informacyjne, zamówić broszurki, poczytać, porównać, popytać, by wybrać te, która nam najlepiej odpowiada.

2 - jak już agencja jest wybrana to należy zarejestrować się na jej stronie, założyć profil i wypełnić aplikację. Jest to dość żmudne i trochę trwa, bo należy tam dokładnie opisać siebie, swój charakter, zainteresowania, itp, ale także to, co robię obecnie (studia, praca), doświadczenie w opiece nad dziećmi (referencje), napisać list do przyszłej rodziny goszczącej, nagrać i zmontować filmik i skompletować wszystkie dokumenty, np. prawo jazdy, paszport, zaświadczenie o niekaralności, dyplomy, formularz medyczny.

3 - jak już to mamy zrobione to czeka nas interview, czyli rozmowa z konsultantką (w niektórych agencjach jest ona przeprowadzana na spotkaniu informacyjnym). Składa się ona z rozmowy w języku angielskim odnośnie tego, co wypełniałaś w aplikacji (np. rodziny, hobby, doświadczeń z dziećmi) i testu psychologicznego (nudny jak flaki z olejem i baaardzo długi).

4 - teraz czekamy już tylko na maila odnośnie otwarcia naszego roomu, czyli nasza aplikacja staje się widoczna dla potencjalnych rodzin.

5 - nie pozostaje nam nic innego jak uzbroić się w cierpliwość, ćwiczyć angielski, czytać blog/fora, marzyć i czekać na pojawienie się fali rodzin :))

6 - gdy już znajdziemy tę wymarzoną rodzinę i nastąpi perfect match, to czekamy grzecznie na maila z agencji ws. procedury wizowej. Gdy już go dostaniemy, a pocztą prześlą nam instrukcję, wtedy robimy dokładnie to co w niej napisane. Kompletujemy wszystkie dokumenty związane z wizą i umawiamy się na spotkanie w ambasadzie. Jest ono naprawdę bardzo miłym doświadczeniem, a cała rozmowa z konsulem (w jęz. ang) trwa 4 minuty :) Gdy słyszymy z ust konsula "your visa is accepted" cieszymy się i dzwonimy do znajomych oznajmiać dobre wieści :))) Wiza wraz z paszportem przyjdzie do nas kurierem w ciągu 7 dni.

7 - jak już mamy wizę, to należy uiścić opłatę programową i za ubezpieczenie (naprawdę warto wykupić rozszerzone, bo usługi medyczne w USA są bardzo drogie).

8 - w ciągu 10 dni przed wylotem pojawia się na naszym profilu bilet elektroniczny. Wtedy też dociera do nas, że właśnie trzymamy w ręku bilet do NYC.

9 - kupno walizek, prezentów, ostatnie dni z rodziną/znajomymi, ostatnie imprezy i pożegnania, dogrywanie formalności (telefon, bank, dentysta, itp.)

10 - jestem AU PAIR!!! :))

Być może te procedury różnią się nieznacznie w poszczególnych agencjach. Ja piszę ze swojego doświadczenia agencji, w których byłam zalogowana.